Podróżuję, więc myślę.

Kilka dni temu, styknęła mi połówka. Tak- jestem tu od miesiąca „z kawałkiem”, a został mi miesiąc „bez kawałka”. Z jednej strony od kiedy trafiłam do „nowej” rodziny, dni lecą mi jak szalone, a ja wciąż mam poczucie, że wiele jeszcze powinnam zrobić; sporo mam planów i pomysłów, jak mogę wykorzystać dany mi tu czas…

IMG_3164

Z drugiej strony mam też wrażenie, że sporo już tu przeżyłam, a pobyt u rodziny numer 1 wydaje mi się bardzo odległy w czasie- wręcz jakby miał miejsce w innej czasoprzestrzeni niż ta, w której obecnie jestem… A przecież od dnia, w którym „przeniosłam się” stamtąd miesiąc minie dopiero za 6 dni… Ponadto dość wyraźnie zadomowiłam się już w moim domku w Boo de Pielagos, a i w samym Santander też. Wiele miejsc, „plan dnia” mojej Rodzinki, rozkład jazdy pociągu i kolejne stacje znam już niemal na pamięć. Na mojej liście vocabulario przybywa nowo- nauczonych słówek. Żegnamy kolejno wyjeżdżające aupair z naszej „paczki”- teraz w każdym tygodniu będzie nas już ubywać… Wreszcie- nawet po pozostałej ilości kosmetyków (:D) czuję, że trochę tu już jednak jestem…

IMG_3161

Mimo, że jestem u cudownej Rodziny i w cudownym miejscu, każdego dnia nachodzą mnie dylematy, bo nie dość, że chcę jak najlepiej wykorzystać dni, które tu spędzam, poprzez aktywności, których nie mogę „zażywać” w Polsce, to ponadto postawiłam przed sobą kilka wyzwań i celów z kategorii „wewnętrzna przemiana”, i choć na dzień dzisiejszy nie potrafię ich dokładnie określić, to jednak w najbliższych dniach powinnam to zrobić, bo coraz wyraźniej widzę, o co mniej więcej chodzi…

Bo dla mnie podróże to nie tylko dopisywanie nowych miejsc i czynności do listy tych już odwiedzonych i „wypróbowanych”, choć jest to oczywiście szalenie ważne. To także czas na dokładną obserwację siebie, swojego wnętrza, dostrzeganie zmian, które w nas zaszły oraz takich, które chcielibyśmy w przyszłości wnieść w nasze życie.

Wyjazd w ramach programu aupair tą obserwację umożliwia w 100 %. Jedziesz sama czy z kimś? A masz tam jakiś znajomych? Takie pytania słyszałam często zarówno rok temu, jak i teraz. Nie- jadę zupełnie sama. I w sumie nikogo tam nie znam. Z rodziną rozmawiałam tylko raz przez skype. Tak, pojechałam sama, ponadto okazało się, że to, że zrobiłam to za pośrednictwem biura- „formalnie”, z kontaktem, wcale nie zmienia stopnia, w jakim byłam zdana na siebie. Użyłam czasu przeszłego, żeby podkreślić jeszcze raz, że w nowej Rodzinie czuję się absolutnie bezpieczna i zdana nie tylko na siebie… Jednak samodzielny wyjazd nie oznacza tylko i wyłącznie konieczności samodzielnego załatwiania spraw, zadbania o kwestię bezpieczeństwa sensu stricte. Szczerze mówiąc, większym wyzwaniem dla mnie było i jest nadal bycie z samą sobą przez tak długi czas…

IMG_3145

Dobry kontakt z Rodziną, inne aupair, rozmowy z „polską Rodziną” i przyjaciółmi- choć to wszystko bardzo cenię –  wcale nie załatwiają sprawy. Każdy czasem lubi chwile samotności- chwile, gdy możemy tak naprawdę odpocząć, posłuchać ciszy… Jednocześnie- przynajmniej dla mnie- są to chwile, gdy do głowy napływa milion myśli, z którymi muszę się zmierzyć. Trudno więc ocenić jednoznacznie, czy te chwile są pozytywne, czy raczej trudne…

Tak więc, podsumowując- wyjazd jako aupair to- przynajmniej dla mnie i być może dla wielu ludzi mojego pokroju- czas nie tylko poznawania innego kraju, kultury, ludzi, zwiedzania nieznanych miejsc, nowych doświadczeń- zwłaszcza w kwestii opieki nad dziećmi (:D). To też czas na myślenie, na poznanie siebie…

Wierzę, że wszystko ma jakiś sens i, że powinno czemuś służyć. Wierzę, że to, co tu przeżywam- zarówno to, co widoczne jak i to, co w środku, prędzej czy później przyniesie swoje owoce. Oczywiście wszystko- nawet spędzanie wolnego, wakacyjnego czasu, jeśli założymy, że ma być produktywne- wymaga wysiłku, przełamywania barier, odwagi…

IMG_3149

Dziś tak trochę refleksyjnie… Mam wiele pomysłów na notatki na blogu- niektóre w stylu „pamiętniko- relacji”, niektóre obejmujące konkretną tematykę, bardziej uniwersalne. Mam nadzieję, że uda mi się stopniowo je tworzyć. Czasem trudno jest mi „zasiąść” do nowej notatki, ale gdy już zacznę przypominam sobie, jak bardzo lubię pisać. Wiem też, że sporo mam do zrobienia w kwestii bloga oprócz nowych wpisów. Cieszy mnie to, że statystyki pokazują, że codziennie ktoś tu bywa. Mam nadzieję, że będę się rozwijać w dziedzinie blogowania i w efekcie będzie tu bywał ktoś i trochę więcej ;). A póki co- do napisania!

*post „przeplatany” moimi zdjęciami ze spaceru po okolicy 🙂


3 myśli w temacie “Podróżuję, więc myślę.

  1. Okolica wygląda prześlicznie. Wydaje się właśnie idealna na taką wyprawę dla poznania siebie 🙂 Zawsze też jest tak, że przy wyjeździe gdzieś, gdzie nie mamy nikogo znajomego, możemy poczuć się trochę jak inna osoba, troszkę się zmienić i dostrzec pewne cechy, których na co dzień nie zauważaliśmy 🙂 Super sprawa! Bardzo zazdroszczę wyjazdu 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Witaj! Bardzo dziękuję Ci za wizytę na blogu i pozostawienie po sobie „śladu”w postaci takich miłych słów :). W pełni się z Tobą zgadzam- takie wyjazdy to często sposób, aby odkryć, kim tak naprawdę jesteśmy, co już osiągnęliśmy i czego potrzebujemy… Jest to zwykle początkiem małych, a nawet wielkich zmian :)…Tobie też życzę wielu ciekawych podróży!

      Polubienie

Dodaj komentarz